Ewa Karaśkiewicz wspomina Joannę Cortés

Całkowicie przez przypadek wyjęłam z moich bałaganiarskich szpargałów jakieś kartki, a na nich zapiski, których nie pamiętam, choć wyraźnie pisane moją ręką i data aż z lipca 2004 roku.
Powoli w przypomnieniach skojarzyłam jakiś blok, jakieś mieszkanie, jakiś pan z telewizji i Ty – Joaśko. Zaprowadziłaś tam mnie, bo miałyśmy rozmawiać o jakimś monologu rozpisanym na dwa głosy.
My dwie: Ty i ja!
Urocze było to spotkanie, piękna i, wydawałoby się, twórcza rozmowa o kształcie przyszłej, naszej pracy z efektem końcowym – występy! Występy choćby w małych salkach, w małych miejscowościach i jakaś zaplanowana dłuższa trasa…